Planeta Organica - balsam do włosów przesuszonych zabiegami kosmetycznymi - opinia Zebra Testuje

Oj co za balsam mam – w DOMU! :D
 

Skoro zrecenzowałam Wam szampon, to dzisiaj wypada zrecenzować balsam do włosów. Bo kto jak kto, ale Ja lubię kiedy moje włosy są miękkie, ładnie się układają, i  w dodatku błyszczą :] 


Planeta Organica - balsam do włosów przesuszonych zabiegami kosmetycznymi
Skład: Aqua, Hippophae Rhamnoides Pulp Oil (organiczny olej rokitnika), Dicocoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Linum Usitassimum Seed Oil (olej syberyjskiego lnu), Pulmonaria Officinalis Extract (miodunka plamista), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Cellulose Gum, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid


Do rzeczy:
Balsam obłędnie pachnie. Konsystencja jest dość mocno „zbita” – dlatego też, otwór przez który trzeba wydobyć balsam jest zbyt wąski, abym mogła napisać, że ta czynność to „czysta przyjemność”. Świetnie się pieni – co niesamowicie wpływa na mój humor podczas kąpieli. Włosy są lekkie, miękkie, i elastyczne :D <- Nie „puszą się”. Ekstremalnie ułatwia rozczesywanie – co wpływa na zwiększenie emocji podczas pisania recenzji ;]
Wygładza, zmiękcza i nabłyszcza – co cieszy mnie niezmiernie. Nie przetłuszcza, nie obciąża włosów. Śmiem stwierdzić, że również nawilża włosy – co zauważyłam sama, po nie długim stosowaniu tego balsamu.
Jedyny minus ( och a miało być tak pięknie;) – to mały otwór, który nic a nic nie chce się „rozciągnąć” podczas wciśnięcia PRESS. :] – Mimo tej małej dziurki – jestem na TAK!



Pojemność: 360 ml


Recenzja pochodzi z bloga:



Czytaj dalej...

Delikatnie oczyszczająca niebieska maska do twarzy Babci Agafii - skóra trądzikowa, wrażliwa - opinia http://eko-kosmetyk.blogspot.com/


Dziś bierzemy pod lupę jedną z maseczek Babci Agafii - , o których pisałam chwilę wcześniej i obiecałam zagłębienie się w skład. Maseczki w ostatnim czasie zyskują coraz większą popularność. Czym sobie na to zasłużyły? Na pewno niezwykle przyciągająca jest cena, która oscyluje w granicach 6-8 zł. Funkcjonalne opakowanie też ma tutaj dość duże znaczenie oraz fakt że nie trzeba niczego wcześniej przygotowywać samemu - na co też nie każdy ma zawsze czas i ochotę. Wszystkie maseczki znajdują się w tubkach, które można z łatwością zakręcić do następnego użycia. 
Ok. Tyle wstępem - dzisiaj recenzja i opinia na temat


Rosyjskiej delikatnie oczyszczającej niebieskiej maski do twarzy Babci Agafii - skóra trądzikowa, wrażliwa

A co z samym działaniem masek Babci Agafii? Jeśli o mnie chodzi to jestem zachwycona. Mam cerę mieszaną z tendencją do przetłuszczania się. Mimo przekroczenia magicznej bariery wieku kiedy to trądzik i pryszcze nie powinny być moją zmorą - nadal są. Nie są to może jakieś ogromne wysypy, ale blackhead na brodzie i nosie potrafią mnie nie opuszczać, a dodatkowo jeśli nie zadbam o skórę (o złuszczanie, nakładanie maseczek, olejowanie twarzy i tym podobne) paskudne głęboko siedzące pod skórą gule nie dają mi spokoju. Bolą, swędzą, mam ciągłą i niekończącą się ochotę skubać i drapać te miejsca - co wcale nie poprawia mojego wyglądu. Wręcz odwrotnie. I jednym ze sposobów by takich rewelacji na twarzy nie było - jest ta niedroga maseczka. Faktycznie oczyszcza skórę. Skóra po niej jest ukojona, pory oczyszczone i znacznie zwężone. Przebarwienia na skórze też są mniej widoczne. U mnie żadnych podrażnień czy uczuleń nie wywołuje. A regularne jej stosowanie sprawia - że gule mają znacznie mniejszą szansę na powstanie - co bardzo mnie cieszy. Niska cena, łatwy sposób nakładania oraz zakrętka - sprawiają że jeszcze bardziej jestem z niej zadowolona. Trochę opornie się zmywa - ale nie ona jedna. Mam więcej glinkowych maseczek o których mogłabym powiedzieć to samo. No ale - dziś moja opinia nie zakończy się na samych wrażeniach ze stosowania maseczki. Zagłębię się także w skład. Producent obiecuje, że większość składników jest naturalnych. czy to prawda? 

Przyjrzyjmy się bliżej i rozłóżmy na czynniki pierwsze każdy ze składników.

Aqua - woda, pełni rolę rozpuszczalnika, szkodliwa nie jest, korzystamy z niej każdego dnia :)
Kaolin (glinka błękitna) - popularny wypełniacz kosmetyczny pochodzenia mineralnego, jest jedną z najdelikatniejszych glinek, zawiera wiele mikroelementów (głównie krzem, glin, żelazo, magnez, cynk i wapń) oraz sole mineralne.
Glycerin - jest naturalnie występującym związkiem alkoholu i składnikiem wielu lipidów, ma właściwości regeneracyjne i ochronne
Organic Centaurea Cyanus Flower Water (woda bławatkowa) - otrzymywana jest na drodze destylacji z parą wodną kwiatów bławatka, bogata w sole mineralne oraz w polifenole, łagodzi podrażnienia,
Cetearyl Alcohol - Alkohol cetearylowy jest mieszaniną alkoholu cetylowego i stearylu, które mogą pochodzić z roślinnych źródeł syntetycznych, wpływa na lepkość kosmetyku. A dokładnie zabezpiecza go przed rozwarstwianiem się.
Zinc Oxide - tlenek cynku, związek chemiczny, stosowany w kosmetykach jako barwnik, a także w celu ochrony przeciwsłonecznej. Jak najbardziej naturalny - mineralny składnik - ale może uczulać i wywoływać podrażnienia. Wiadomo - nie wszystko dla wszystkich
Bentonite - to krzemian glinu, pełni rolę zagęstnika, pod wpływem wody pęcznieje i tworzy roztwór koloidalny, jest kompatybilny z większością składników.
Xanthan Gum - guma ksantanowa, to polisacharyd, polimer na bazie cukru wytwarzana jest przez bakterie; stosuje się ją jako środek zwiększający lepkość w produktach higieny osobistej i żywności
Olea Europaea (Olive) Fruit Oil - to nic innego jak oliwa z oliwek, jest bogatym źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych, odżywia skórę i zostawia na niej film ochronny, poprawia krążenia, regeneruje i nawilża skórę
Organic Malva Sylvestris (Mallow) Flower Extract (organiczny ekstrakt malwy) - bogaty w proteiny i witaminy A, B1 i C, dba o odpowiednie nawilżenie wrażliwej skóry, uspokaja, zmiękcza i łagodzi wszelkie podrażnienia.
Avena Sativa (Oat) Kernel Powder (otręby owsiane) - to jeden z głównych składników, które polecane są zrobienia domowej maseczki, dlaczego? Bo otręby mają wysoką zawartość związków polifenolowych, które mają właściwości przeciwutleniające, kosmetyki z otrębami lub owsem działają zmiękczająco, nawilżająco, nie podrażniają skóry nawet atopowej.
Sodium Cetearyl Sulfate - Cetearylowy siarczan sodu to substancja, która dosyć często stosowana jest w kosmetykach, to dzięki niej mają właściwą konsystencję
Benzyl Alcohol - alkohol benzylowy, jest organicznym związkiem chemicznym z grupy alkoholi aromatycznych, stosowany jest jako składnik kompozycji zapachowych, często wykorzystywany jest w przemyśle alkoholowym i spożywczym, nie musimy się go bać, chociaż u niektórych osób może wywoływać reakcję alergiczną. Może także pełnić rolę konserwującej substancji - ale jako konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych
Parfum - no i niestety na koniec mamy coś niedobrego, prawdopodobnie syntetyczny składnik zapachowy. Być może nie jest on jakiś super szkodliwy - a być może jest. Producent nie wpisał faktycznych substancji zapachowych tylko ogólne i oklepane parfum. Z tego względu przyczepię się i oznaczę na czerwono - wychodząc z założenia że lepiej na zimne dmuchać. Szkoda, moim zdaniem mogłoby go nie być, albo mógłby napisać jakiej konkretnie substancji zapachowej użył - żeby nie było wątpliwości.

Podsumowując - moim skromnym zdaniem nie jest tak źle. Producent nie kłamał faktycznie skład maseczki jest więcej niż przyzwoity. I gdyby nie te perfumy - nie byłoby się do czego przyczepić. Ja mimo wszystko maseczkę używam i jestem z niej zadowolona. Wszystkie pozostałe składniki mają naprawdę bardzo dobry wpływ na skórę, regenerują, nawilżają, oczyszczają... warto się skusić. Mało, która maska może się poszczycić tak pięknym, naturalnym składem.. Zwłaszcza w tej cenie
Czytaj dalej...

Nevskaya Kosmetica, mydło dla dzieci z uczepem trójlistnym – wrażenia moje i Zo. - recenzja http://wlosowelove.blogspot.com/

Mydełko wygrałam w Rozdawajce i można je kupić tutaj. Wybrałam je, ponieważ Zosi bardzo spodobał się królik na opakowaniu. ;)


Dopiero, kiedy je rozpakowałam, zerknęłam do składu, i przekonałam się, że zawiera ono olejek z norek. Po krótkiej chwili wstrętu do samej siebie za zakup tego piekielnego kosmetyku, przemyślałam sprawę, i doszłam do wniosku, że nikt tych norek przecież specjalnie z powodu mydełka nie zabił, a skoro i tak straciły życie, sensowniejszym jest użycie całego ciała zwierzęcia (kto oglądałHannibala, ten wie). Jeżeli macie inne zdanie na ten temat, dajcie znać w komentarzach. :) Dla tych, którzy nie wiedzą, dodam tylko, iż popularny Biały Jeleń również jest wyprodukowany na bazie tłuszczu zwierzęcego.


W międzyczasie Zo nic sobie z moich rozterek moralnych nie robiąc chwyciła mydełko, pozachwycała się królikiem, i zaczęła je rozpakowywać. Stąd nie zrobiłam ładnego zdjęcia w opakowaniu przed otwarciem: było na to już za późno. Kiedy Zosia dobrała się do mydełka, wyciągnęła kostkę i przez dłuższy czas nie miała zamiaru jej odłożyć. Spodobał jej się zapach (i mi również): nienachalny, ale inny niż wszystkich kosmetyków dla dzieci i niemowląt, które stoją na sklepowych półkach, bo mam wrażenie, że wszystkie pachną tak samo, pudrowo-mdląco. 


Jeżeli jesteście w zbliżonym do mojego wieku, pamiętacie może, kiedy kosmetyków w łazience stało jak na lekarstwo, a po otworzeniu metalowej puszki z kremem nivea wydawało się, że wkroczyliśmy do krainy puchatej kremowości i delikatnych perfum. Dokładnie takie wrażenie zrobił na mnie zapach tego mydełka. Jak obietnica powrotu do dzieciństwa, jak krem nivea w wersji „na bogato”.


Zosia oglądała mydło ze wszystkich stron. Trzymała w rączkach i wąchała. Pocierała nim o policzek, myła ręce swoje i moje, najpierw na sucho, a później domagając się wody, dzięki czemu uwieczniłyśmy wygląd pianki. Pieni się stadardowo, jak każde mydełko dla dzieci.


Poza sadłem z norki, któremu przypisuje się właściwości łagodzące i odmładzające, znajdziemy tu tłoczony na zimno olej ze słonecznika i oczywiście ekstrakt z uczepu trójlistnego, który ma działać przeciwzapalnie i przeciwświądowo, a także przyspieszać gojenie ran. Pełen skład:

INCI: Sodium Tallowate, Sodium Cocoate, Sodium Palmate, Aqua, Parfum, Titanium Dioxide, Citric Acid, Glycerin, Mink Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Bidens Tripartita Extract, Triethanolamine, Diethylene Glycol, PEG-9, Disodium EDTA, Celluulose Gum, Benzoic Acid, Sodium Chloride.

Nie dotyczy nas na szczęście ani AZS, ani egzema czy łuszczyca, choć mydło można stosować właśnie w ich przypadku, ale mogę z całą pewnością powiedzieć, że nie wysusza ono skóry i jej nie ściąga, pozostawia ją nawilżoną i czystą, ładnie napiętą. I Zosia i ja możemy po myciu mydełkiem opuścić smarowanie balsamem czy olejem. Umyłam też nim twarz i nie zaszkodziło, ale wolę używać do tego celu mniej pachnących produktów, ponadto wydawało mi się, że może jej nie domyć, a gdzieś przed oczami śmigały mi te nieszczęsne norki.

W sklepie naturica.pl mydło możecie kupić w opakowaniach 1 x 90 g lub 4 x 100 g, w obu przypadkach kostka kosztuje około 5 złotych. Jest to na pewno ciekawa odmiana w rutynie kąpielowej, zachwyt mojego dziecka mówi sam za siebie.



Czytaj dalej...

Dziegciowa maska do twarzy Babci Agafii - RECENZJA http://www.napryszcz.pl

Dziś chciałam wam przedstawić swoją opinię na temat maski dziegciowej. Maska ta ostatnio jest prawdziwym hitem wśród masek do skóry problematycznej. Po tym jak przeczytałam o niej opinie na jednym z blogów postanowiłam ją kupić i przetestować. Sprawdźcie co o niej myślę.
 

 
OPAKOWANIE: Po pierwsze fajne opakowanie. Do tej pory maski, które kupowałam w drogeriach strasznie mnie wkurzały, bo po jednej aplikacji, gdy chciałam zostawić maskę na kolejny raz wysychały z racji tego, że nie miały zamknięcia. Tutaj ten problem jest rozwiązani i to jest moim draniem genialne! Jeszcze jedną rzeczą, która mi się podoba w tym opakowaniu jest to, że gdy nie da się już nic więcej wycisnąć z tej maski, można przeciąć opakowanie na pół i wygrzebać resztki! I ja tak zrobiłam bo szkoda mi było marnować choćby mililitr tej maseczki.
 

WRAŻENIA SENSORYCZNE: maska ma bardzo przyjemny, delikatny zapach – to duży plus, bo do tej pory maski, których używałam albo pachniały intensywnie, albo wręcz było czuć, że po prostu śmierdzą chemią. Tutaj tego nie ma. Maska jest bardzo lekka, fajnie się ją nakłada. Już po nałożeniu jej na skórę zaczynamy czuć, że działa. Ja czuję lekkie rozgrzanie, jakby wnikanie w skórę. Nie wiem czy jest to wynikiem tego, że robię ją zawsze po prysznicu, gdy moja skóra jest rozgrzana, czy tak po już po prostu jest, ale to bardzo przyjemne uczucie. Maskę nakładam na całą twarz i zmywam dopiero po kilkunastu minutach, czasem jak się zagapię to nawet i prawie godzinę mam ją na skórze. I tutaj moje kolejne zaskoczenie, bo maska działa, ale mimo tego, że jest za długo na twarzy – nie podrażnia jej! Ja nie wiem jak ona to robi, ale dla mnie to też genialne jest! Widać, że nie ma tutaj żadnej chemii, bo po godzinie na twarzy gdyby maska była "podkręcana" chemicznie miałabym pewnie mega uczulenie, z racji tego, że mam skórę dość wrażliwą.
Maseczka likwiduje zaczerwienienia! To też mam nadzieje widać na zdjęciu, a jeśli się tego nie dopatrzyliście, to uwierzcie na słowo :)
 
 
 

Podoba mi się to, że maskę bardzo lekko się "zdejmuje" z twarzy. Wystarczą 2 płatki kosmetyczne i maska zdjęta. Nie muszę trzeć skóry, by ładnie z niej zeszła – to tez duży plus. Po usunięciu maski co widać na skórze? Skóra jest dobrze napięta, ale nie naciągnięta, dogłębnie oczyszczona, co mam nadzieje widzicie na zdjęciu i matowa! JUPI!! Matowa – to najbardziej mnie cieszy, bo na codzień świeci mi się sera jak psu jajka ;)

I na koniec najlepsze! TA MASKA DZIAŁA BŁYSKAWICZNIE! Aż trudno w to uwierzyć, ale ta maska naprawdę zamyka pory i oczyszcza je. Nie powiem, że od razu widzę idealne oczyszczenie, ale po jednej aplikacji nie spodziewajmy się cudów! ;) Jak dla mnie BOMBA! jak na razie nie trafiłam na lepszą maskę oczyszczającą twarz.
 
Podsumowując:

PLUSY:
naturalny skład
fajne opakowanie
przyjemna w zapachu
przyjemna w aplikacji
łatwa w usuwaniu
nie zatyka porów, a oczyszcza je i zamyka
sprawia, że skóra staje się matowa
jest wydajna

MINUSY:
Nie ma jej w moim sklepie, muszę kupować przez internet i płacić za przesyłkę. Co jest wkurzające bo maska jest w miarę tania, a jak dodam do tego koszt przesyłki to się nie opłaca. Ale… następnym razem się wycwanię i będę kupować z koleżankami, więc koszt zamówienia się rozłoży na kilka osób! :)
Kolejnym minusem jest to, że te maski są bardzo popularne i musiałam trochę na nią poczekać. Co prawda dwa dni to niewiele, ale zawsze…
Na sklepie mi Pani powiedziała, że bardzo szybko te maski schodzą stąd te opóźnienia w dostawach. Poza tym ponoć z tymi kosmetykami tak jest, że dziś są, a jutro już może ich nie być. Także jeśli chcecie skorzystać, to radzę się szybko decydować i zamawiać na zapas ;)

Ja tak zrobiłam, a zamówiłam ją TUTAJ <—
 

Czytaj dalej...

Kosmetyczny balsam pszczeli jad - przeciwreumatyczny - RECENZJA NIEZŁE ZIÓŁKO

Już dawno obiecałam wam recenzję pewnego kosmetyku - Balsamu przeciwreumatycznego z jadem pszczelim. Biję się w piersi, że nie zrobiłam tego wcześniej. Mąż wielokrotnie z niego korzystał, aż zużył cały słoiczek, a ja zapomniałam artykułu o tym napisać. Minął ponad rok - temat wrócił. Jakoś tak co roku o tej samej porze na początku jesieni albo zimy korzonki zaczynają dawać o sobie znać. Czasem kolano zaboli, albo kręgosłup, albo zwyczajnie coś zgrzyta w stawie... wtedy sięgamy po balsam z jadem pszczelim, bo ten kosmetyk daje radę!

Balsam z jadem pszczelim - przeciwreumatyczny

MOJA OPINIA



Łączy w sobie zioła stosowane w medycynie naturalnej ze składnikami zwierzęcego pochodzenia, które zostały obrobione według najnowocześniejszych technik. Wysoka wartość terapeutyczna balsamu wynika głównie z perfekcyjnej i drobiazgowej pracy pszczół. To właśnie ich jad, jest jednym z produktów, które odgrywają ogromne znaczenie w kosmetyce i medycynie.
Od wieków jad pszczeli wykorzystywany jest przy chorobach reumatycznych, korzonkach i wyrodnieniach. Oprócz cennego jadu pszczelego, który odgrywa ważną rolę w reumatycznym zapaleniu stawów i zwyrodnieniu stawów, balsam zawiera inne składniki aktywne, wspomagające jego działanie. Dobrane zostały w szczególny sposób, aby działać przeciwzapalnie, znieczulająco, przeciwobrzękowo i relaksująco. Do składników aktywnych balsamu należy żywokost lekarski, który łagodzi ból i stany zapalne kości, stawów i mięśni, a także łagodzi objawy reumatyczne. Innym składnikiem jest arnika górska, również łagodząca bóle, ale również działająca rozluźniająco na mięśnie. Doskonale sprawdza się również przy leczeniu siniaków i wspomaga gojenie. Wypryski skórne, rany i wrzody są podatne na działanie żankiela zwyczajnego.
Poza roślinami balsam zawiera inne składniki produkowane przez maleńkie i pracowite pszczoły. Zawiera pszczeli wosk, a także kit pszczeli, który działa przeciwzapalnie i regenerująco. W składzie balsamu można doszukać się także niezwykle rzadkiego składnika, jakim jest mleczko pszczele. Mleczko to zwiera spora dawkę składników odżywczych w postaci węglowodanów, lipidów, białek, aminokwasów, witamin i innych pierwiastków. Balsam z jadem pszczelim przeznaczony jest do stosowania podczas uczucia dyskomfortu w stawach, kręgosłupie i mięśniach.
Taką informację znajdziemy na stronie, na której ten balsam zamówiłam. A co ja o nim myślę?

Wszystko to co piszą jest prawdą. Mój mąż nie raz narzekał na różnego rodzaju bóle czy to pleców czy kolan. Wiele razy sięgał po Voltaren Max czy tan inne specyfiki z apteki, proszki przeciwbólowe - nic nie dawało rady albo działało tylko tymczasowo. Balsam może nie zadziałał po jednym zastosowaniu, ale po trzech razach już dało się odczuć wyraźną poprawę, aż do całkowitego pozbycia się bólu. I wiecie co? Śmieje się teraz z mojego męża! Całe życie powtarzał mi, że prawdziwy mężczyzna nie używa kosmetyków. Prawdziwy mężczyzna przeczeka każdy ból. Prawdziwy mężczyzna nie wie co to krem, balsam czy inny specyfik do ciała. A teraz co?! Nie rozstaje się z balsamem! Jak wyjeżdża na te swoje służbowe wyjazdy, na których często łapie jakieś kontuzje, to pierwsze co pakuje to właśnie balsam z pszczelim jadem :)

A teraz wrażenia sensoryczne:

KONSYSTENCJA - Balsam jest dość ciężki, bardzo tłusty, ale to dobrze! Bo dzięki temu jest naprawdę wydajny. Wystarczy niewielka ilość, by go nałożyć na skórę i wsmarować kolistymi ruchami. Lubie takie kosmetyki, które czuć na palcach, a nie które znikają albo się ciężko rozprowadzają.

ZAPACH - dość ostry, ziołowy z nutką miodu, ale jak dla mnie przyjemny, bo kojarzy się z kosmetykiem leczniczym :)

KOLOR - jak widać na zdjęciu - żółty. Kiedyś były popularne takie maści w maniunich pudełeczkach z kotkiem, mało kto pewnie pamięta. Były fajne i bardzo skuteczne! Właśnie z takim balsamem leczniczym kojarzy mi się ten od Babci Agafii :)

 
pinterest.com
SKUTECZNOŚĆ - ja określam ją 10/10 i tyle daje jej punktów! Jak się komuś znudziła maść końska albo jak Voltaren już nie działa, to proponuję spróbować.

CENA - jak dla mnie balsam ten warty jest swojej ceny. Ja swój kupuję w sklepie NATURICA, bo mam zaufanie do tego sklepu. Zresztą, jak co niektórzy pewnie już zauważyli, nie tylko ten balsam tam kupuję, mam jeszcze kilka innych sprawdzonych kosmetyków :)

Ten balsam najlepiej działa jak się nim dobrze wysmaruje obolałe miejsce (ja masuję skórę dokładnie nawet z 10 minut), a potem wskoczy pod kołdrę albo przynajmniej usiądzie na jakiś czas i okryje kocem. Wtedy jego działanie jest podwójne, zaczyna grzać, czyli zaczyna działać :)
Najlepiej smarować się nim na noc.


OPINIA: http://niezleziolkoo.blogspot.com/2015/11/kosmetyczny-balsam-pszczeli-jad.html
Czytaj dalej...

Natura Siberica – Północne mydło detoks - recenzja http://wlosowelove.blogspot.com/

Czy warte swojej ceny?


To najbardziej ekskluzywne mydło, którego miałam okazję używać. A wszystko to dzięki Rozdawajce. Mydełko pochodzi ze sklepu naturica.pl, sponsora nagród (klik). Polecam zakupy w sklepie: miły kontakt, szybka wysyłka i dość szeroki asortyment sprawiają, że pewnie jeszcze tam zajrzę (a jeśli prowadzicie bloga, na część kosmetyków macie z urzędu 25% zniżki).

Za 120 g mydła w zależności od sklepu płacimy 54-63,70 złotych. Czasami zdarzają się promocje i wtedy cena spada nieznacznie poniżej 50 złotych. Wydawało mi się to strasznie dużo, zważywszy na niewielką przecież pojemność. Na szczęście szalona wydajność mydła złagodziła moje wątpliwości. Używam go od półtora miesiąca, kilka razy umyłam nim całe ciało i włosy, i zużyłam mniej niż 1/4 opakowania. Biorąc pod uwagę, że jest to kosmetyk do twarzy, przeznaczony do stosowania raz w tygodniu, wydajność jest więcej niż zadowalająca. Na szczęście mimo naturalnego składu ważne jest przez rok od otwarcia.
Mydło przychodzi do nas zapakowane w efektowny kartonik. Zamknięte w solidnym słoiczku ze starannie dopracowaną grafiką, dodatkowo w zestawie znajduje się gąbeczka. Wszystko to sprawia, że jest to doskonały pomysł na prezent. Gąbeczka według filmiku pokazującego działanie mydła ma służyć do nakładania produktu na twarz, jednak kilkakrotne wkładanie do pojemnika mokrej gąbki przy każdym użyciu w moim odczuciu jest średnio higieniczne. Dlatego osobiście czystą ręką wybieram sobie z pudełka niewielką porcję produktu, zwilżam je i dopiero nakładam na twarz. Gąbką planowałam je zmywać, ale jakoś nigdy się na to nie zebrałam, leży więc i czeka.


Oceńcie same filmik (przy okazji macie pogląd na wschodnie poczucie humoru; grę aktorską modelki litościwie pomińmy milczeniem).


Nie używam aż tak grubej warstwy, nie mam potrzeby. Ilość, którą widzicie na zdjęciu, wystarcza mi na pokrycie całej twarzy. Jeżeli szaleję również z szyją i dekoltem, potrzebuję dwa razy tyle.

Podoba mi się konsystencja tego kosmetyku: ze względu na czarny kolor na zdjęciach wydaje się gęste i tępe, podczas gdy tak naprawdę nabranie go nie przysparza żadnych trudności. Nie klei się i nie ciągnie tak jak savon noir, za to ładnie się pieni (oczywiście nie tak jak produkt z SLS, ale lepiej niż niektóre naturalne mydła). 
Na szczególną uwagę zasługuje wspaniały skład mydła północnego(wg INCI): na pierwszym miejscu mój ukochany olej z rokitnika, dalej mamy olej z cedru syberyjskiego (dziko rosnącego!), wodę, wodorotlenek potasu, wyciąg z owoców cytryńca chińskiego, wyciąg z siemienia lnianego, węgiel brzozowy, masło shea (z upraw organicznych), ekstrakt z kory brzozy, ekstrakt z owoców maliny moroszki, ekstrakt z liści borówki brusznicy, olej z pestek malin, zapach.

Jedynie ten zapach jest zbędny, ale nie ma go dużo: moja wrażliwa skóra nie odczuła żadnych złych skutków jego obecności. Poza tym, podoba mi się. Jest nienachalny, ale wyczuwalny podczas aplikacji: z delikatną, kwiatowo-owocową nutą. Inne kosmetyki rosyjskie, których używałam, pachną aż za intensywnie, z fanfarami. Ten zapach to elegancki kwartet smyczkowy w kącie sali.


Mydło ma za zadanie dogłębnie oczyszczać twarz, a także dzięki zawartości aktywnego węgla ją wybielać. Tego działania nie można mu odmówić: skóra jest oczyszczona tak jak po maseczce z glinki, a jednocześnie nie ściągnięta. Regularne stosowanie zaowocowało zmniejszeniem się zaskórników. Wyraźnie zauważam również rozjaśnienie cery (powyżej zdjęcia przed i po), wskutek czego przebarwienia wydają się ciemniejsze, niemniej jednak ten efekt podoba mi się. Skóra wygląda promiennie i świeżo, czyli młodziej. :) Aplikacja jest wygodniejsza niż zabawa z glinką: nie trzeba nic mieszać ani odmierzać, ani myć później miseczki. Odkąd mam to mydło w kolorze czarnym, nie użyłam glinki w celach twarzowych ani razu, bo w moim odczuciu ten produkt bije ją na głowę. Moja sucha i wrażliwa twarz po zmyciu mydła nie jest w żadnych stopniu ściągnięta, a zdarzyło mi się zapomnieć o nałożeniu i trzymać je na twarzy godzinę. ;)
Żeby nie było jednak tylko różowo, kiedy zachwycona działaniem mydła użyłam go kilka razy w ciągu jednego tygodnia, skóra twarzy złuszczyła mi się. Nie potrafię jednoznacznie przypisać tego działania mydłu: zdarzyło się to podczas przeprowadzki, kiedy poza zmianą wody moja skóra otrzymała sporo oparów z detergentów, a także miała kontakt z farbą malarską... Być może mydełko wspomogło jedynie proces regeneracji, niemniej od tego czasu pilnuję, aby nie przekraczać zalecanej częstotliwości stosowania.

Nie byłabym sobą, gdybym nie umyła nim włosów. Ten kosmetyk bardzo dobrze się do tego nadaje, obecnie mycie czarnym mydłem zastępuje mi peeling skóry głowy. Zawiera idealną ilość niezmydlonych olejków: nie wysusza włosów, ale też nie oblepia ichWłosy są czyste, ale nie skrzypiąco czyste, i nie wymagają odżywki, są puszyste i pięknie lśnią, zapewne dzieki rokitnikowi. Niestety, przetłuszczają się nieco szybciej. Szkoda, bo liczyłam na efekt przedłużonej świeżości, kiedy przeczytałam o nim u Anwen.

A zatem, podsumowując moje przydługie wywody:

PLUSY:
wydajność
działanie oczyszczające
brak ściągnięcia skóry
nie podrażnia
bardzo ładnie rozjaśnia skórę twarzy
naturalny skład
piękny zapach
ładne i funkcjonalne opakowanie, dołączona gąbeczka

MINUSY:
dostępność
cena (ale wydajność nam ją wynagradza)

Czy kupię ponownie? Ze względu na cenę raczej nie, ale bardzo chętnie dostałabym je w prezencie :)

A Wy, skusicie się? :)


EDIT: Podany wyżej skład jest już nieaktualny. Nowy skład mydła:

INCI: Aqua, Sorbitol, Sodium Cocoyl Isethionate, Stearic Acid, Coal, Parfum, Hippophae Rhaimnoides Fruit Oil*, Hippophae Rhaimnoidesamidopropyl BetaineHR, Pinus Sibirica Needle ExtractWH, Pineamidopropyl BetainePS, Picea Obovata Needle ExtractWH, Abies Sibirica Needle ExtractWH, Shizandra Chinensis Fruit Extract, Linum Usitatissimum Seed Oil*, Rubus Idaeus Seed Oil*, Rubus Chamaemorus Seed Oil, Betula Alba Sap*, Vaccinium Vitis-Idaea Fruit Extract, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Potassium Sorbate, Soidum Benzoate.


(*) Issued from organic agriculture
(WH) Wild harvested Siberian plants` organic extracts
(PS) Pinus Sibirica Seed Oil Derivative
(HR) Wild harvested Altaian seabuckthorn oil Derivative


Czytaj dalej...

Rosyjskie maseczki Babuszki Agafii - maseczka dziegciowa i Daurska tonizująca - recenzja http://zdrowo-zyj.blogspot.com/

Rosyjskie maseczki – kit czy hit?





Kilka postów temu pisałam Wam dlaczego lubię kosmetyki rosyjskie. Dzisiaj zgodnie z obietnicami - czas na recenzję. 
Na pierwszy ogień pójdą maseczki do twarzy Babci Agafii. Testowałam 2 różne maski: dziegciową i tonizującą. Jednak już przy wyborze maseczek miałam ogromny problem. Ich ilość i różnorodność jest ogromna, a cena mocno zachęcająca - bo poniżej 10 zł. Ostatecznie - spontanicznie zdecydowałam się właśnie na te 2 maseczki. 



Dziegciowa rosyjska maska do twarzy Babci Agafii - oczyszczanie skóry, zamykanie porów
Mimo faktu, iż od jakiegoś czasu nastolatką nie jestem - to jednak od czasu do czasu niedoskonałości na twarzy dalej mi się zdarzają. Z tego powodu oczyszczanie skóry i zamykanie porów zawsze w cenie.
Więc podczas zakupów skusiłam się na tą maseczkę. Pierwsze co mi się spodobało to opakowanie :) Genialne w swej prostocie. Zwykle takie maseczki kupuję w jednorazowych opakowaniach - rozdzieram je i jeśli coś zostanie - nie zawsze udaje mi się zużyć maseczkę na raz - takie rozdarte stoi sobie na półce. Narażone jest na wylanie, wyschnięcie, upapranie mi innych kosmetyków, bo podczas wyciągania czegoś z pudełka - nie zawsze zauważyłam że ją przewróciłam. W przypadku rosyjskich maseczek taka sytuacja się nie zdarzy. Po prostu jest nakrętka :) Wyciskam ile chcę - a nie ile muszę. Resztą zakręcam i stoi sobie spokojnie do następnego razu. To jest duży plus, który znacznie ułatwia życie. Tym bardziej że maseczki babci Agafii są wydajne. Myślę że spokojnie starczą mi na jakieś 2 - 3 miesiące regularnego stosowania 2 razy w tygodniu. 
Co do działania. Bardzo polubiłam maseczkę dziegciową. Nie tylko za naturalny skład - ale także działanie. Nie uczula, nie podrażnia, nie wysusza, nie wywołuje żadnych negatywnych emocji czy przy nakładaniu czy stosowaniu. Konsystencję ma gęstą - przez co jest i wydajna. Podczas nakładania nie spływa z twarzy. Ma fajny ziołowy zapach - który akurat mi przypadł do gustu.
Po nałożeniu trzymam ją ok 20 - 30 minut, chociaż nie powiem że czasami zdarza się i dłużej. czasami ja spryskuję żeby nie wyschła, czasami nie. Po umyciu widzę że moja skóra jest wyraźnie oczyszczona i odświeżona. Wszelkiego rodzaju czarne kropki na brodzie i twarzy po prostu znikają. Pory są zwężone i to wyraźnie. Stosując ją regularnie pryszcze pojawiają się od święta. Więc regulację pracy gruczołów łojotokowych też zauważam. Koloryt twarzy po użyciu maseczki jest bardziej wyrównany, a cera rozjaśniona. Zauważyłam też że ściąga skórę. Ogólnie z oczyszczania skory wywiązuje się u mnie wyśmienicie - więc jeśli jej jeszcze nie stosowałyście polecam. Ja na pewno skuszę się na kolejne opakowanie.





To z kolei maseczka z ziół rosnących na pograniczu Chin i Rosji - konkretnie z regionu o dźwięcznej nazwie Dauria. Pierwszy raz o nim słyszę - ale dzięki tej maseczce mam z nim same pozytywne skojarzenia.
Podobnie jak poprzedniczka u mnie nie wywołuje żadnych skutków przez które chciałabym wyrzucić ją do kosza. Wręcz odwrotnie. Bardzo fajnie łagodzi i odpręża skórę mojej twarzy. Po maseczce twarz jest rozświetlona, lekko nawilżona, a zmęczenie znika. 
Jestem z niej równie zadowolona jak i z dziegciowej, a przy kolejnych zakupach skusze się pewnie na kolejne maseczki Babuszki Agafii. Dla mnie to HIT. A wy stosowałyście je? Jak wrażenia?


Opinia: http://zdrowo-zyj.blogspot.com/2015/04/rosyjskie-maseczki-kit-czy-hit.html#more
Czytaj dalej...

Recenzja tonizujacej maski do twarzy Babci Agafii - opinia niezleziolko.blogspot.com

Ostatnio pisałam o tym, że testuję na mężu balsam z jadem pszczelim na reumatyzm. Dziś jeszcze za wcześnie na recenzje, chociaż pewne przemyślenia już mam.
Oprócz balsamu zamówiłam w sklepie Naturica jeszcze kilka innych kosmetyków o których będę wam w najbliższych postach pisać. Dziś pod lupę idzie Daurska Maska do twarzy Babci Agafii.

Dlaczego zdecydowałam się na takie testowanie? Powód jest w sumie bardzo prosty - wiem, że mam wielu czytelników, którzy mi ufają i szukają na moim blogu nowości ze świata roślin, ziół, więc muszę być na czasie :)

Kosmetyki Babci Agafii są ostatnio prawdziwym hitem wśród blogerek i czytelniczek blogów. Czemu zawdzięczają swoją ogromną popularność?

Postanowiłam, że sprawdzę to na przykładzie Daurskiej Maski Tonizujacej.

Tonizująca maska do twarzy Babci Agafii - skóra zmęczona, wrażliwa


Po pierwsze: Bardzo podoba mi się cena.

Do tej pory kupowałam różne maseczki w Rossmanie. Okazuje się, że tamte saszetki są drogie, bo jeśli mam płacić 3-5 zł, za maseczkę, która jest na jeden raz, to wolę kupić taką, która posłuży mi dłużej.

Maseczkę daurską użyłam 3 razy i wydaje się, że nic jej nie ubyło, a więc jest wydajna - to kolejny plus, ale o tym później. 

Po drugie: Bardzo przemyślane opakowanie.


Opakowanie na piątkę z plusem! Dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł?! Saszetka z zamykanym koreczkiem? No czad! Wybaczcie, że aż tak się tym podniecam, ale jak sobie pomyślę, że nie muszę się już martwić o to że maseczka się utleni, wyleje albo wyschnie to sama mi się micha cieszy! :)

Po trzecie: Skład.

Specjalnie dla was wzięłam pod lupę każdy ze składników maseczki. Noo, muszę przyznać, że dawno nie wiedziałam tak dobrego połączenia naturalnych składników. W składzie większość z nich stanowią wyciągi z ziół. Maseczka ma tylko 4 konserwanty i to takie, które są bezpieczne dla wrażliwej skóry. Niestety konserwanty muszą znajdować się w kosmetykach, w przeciwnym razie straciłyby ważność pewnie już na etapie pakowania ;)

Aqua - woda
Caprylic/Capric Triglyceride - mieszanka kwasów tłuszczowych
Butyrospermum Parkii - masło shea
Cetearyl Alcohol - emolient 
Glycerin - Gliceryna
Organic Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract - organiczny ekstrakt z rumianku pospolitego,
Kaolin - glinka porcelanowa,
Lilium Davuricum Flower Extract -ekstrakt daurskiej lilii,
Organic Citraria Nivalis Extract -organiczny ekstrakt cladonii śnieżnej,
Borago Officinalis Juice - sok ogórecznika,
Xanthan Gum - konserwant,
Sodium Cetearyl Sulfate - surfaktant,
Carbomer Parfum - substancja zapachowa,
Benzyl Alcohol - konserwant,
Benzoic Acid - konserwant,
Sorbic Acid - konserwant,
Citric Acid - kwas cytrynowy,


Po czwarte: Moje odczucia na testowaniu.

Mam skórę wrażliwą, skłonną do podrażnień, naczyniową, alergiczną, no generalnie mówiąc, mam przesrane jeśli chodzi o cerę. Wszystko mnie uczula, byle czego dotknę już mam wypryski, a jeszcze jakby tego było mało choćbym nakładała na twarz 2 kilo kremów i olejków, choćbym piła wodę wiadrami i tak moja cera zawsze będzie niedożywiona i przesuszona.
No, troszkę obawiałam się jak zadziała na mnie ta maseczka. Mimo tego, że sprawdziłam dokładnie jej skład, to w moim przypadku uczulenie pojawiłoby się już w momencie nakładania maski na twarz i pozostawiłoby ślad przynajmniej na kilka dni w postaci czerwonych plam i wyprysków alergicznych.

O dziwo tak się nie stało!

Nałożyłam cienką warstwę maseczki na buzię i od razu poczułam się tak przyjemnie, że dowaliłam jej tak konkretnie, że prawie nie było widać skóry spod warstwy kosmetyku. Oczywiście zrobiłam to świadomie, z premedytacją, w ten sposób sprawdzamy jak kosmetyk wnika w naszą skórę, czy skóra dużo "pije" maski, czy tworzy się na niej skorupa.

W tym przypadku po 10 minutach na twarzy wchłonęła się niemal cała maska. Zrobiłam zdjęcie na pierwszym etapie "picia", ale nie wiem czy coś widać. Słaby ze mnie fotograf ;)


Na razie stosowałam maskę raptem kilka razy, po miesiącu stosowania dam wam znać czy poprawił się stan mojej skóry.
Na dzień dzisiejszy powiem- jak dla mnie super!

Bardzo przyjemne uczucia po nałożeniu. Maska nie spływa z twarzy, pięknie pachnie, a po 10 minutach, gdy ją zmyjemy skóra jest widocznie odżywiona i nawilżona.

Jeśli jeszcze zobaczę, że po dłuższym czasie stosowania ta maska będzie w stanie zatrzymać to nawilżenie w mojej skórze na dłużej... to chyba wykupię całe zapasy ze sklepu internetowego! ;)

No dobra to moje zdanie już znacie. Maskę możecie zamówić TUTAJ, i tam też przeczytacie więcej na jej temat.

Recenzja: 
Czytaj dalej...
Kosmetyki Rosyjskie - Opinie i recenzje blogerek © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka