Oj co za balsam mam – w DOMU! :D
Skoro zrecenzowałam Wam szampon, to dzisiaj wypada zrecenzować balsam do włosów. Bo kto jak kto, ale Ja lubię kiedy moje włosy są miękkie, ładnie się układają, i w dodatku błyszczą :]
Planeta Organica - balsam do włosów przesuszonych zabiegami kosmetycznymi |
Skład: Aqua,
Hippophae Rhamnoides Pulp Oil (organiczny olej
rokitnika), Dicocoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Cetearyl
Alcohol, Ceteareth-20, Linum Usitassimum Seed Oil (olej syberyjskiego
lnu), Pulmonaria Officinalis Extract (miodunka plamista), Guar
Hydroxypropyltrimonium Chloride, Cellulose Gum, Parfum, Citric Acid,
Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid
Do rzeczy:
Balsam obłędnie pachnie. Konsystencja
jest dość mocno „zbita” – dlatego też, otwór przez który trzeba wydobyć
balsam jest zbyt wąski, abym mogła napisać, że ta czynność to „czysta
przyjemność”. Świetnie się pieni – co niesamowicie wpływa na mój humor podczas kąpieli. Włosy są lekkie, miękkie, i elastyczne :D <- Nie „puszą się”. Ekstremalnie ułatwia rozczesywanie – co wpływa na zwiększenie emocji podczas pisania recenzji ;]
Wygładza, zmiękcza i nabłyszcza – co cieszy mnie niezmiernie. Nie
przetłuszcza, nie obciąża włosów. Śmiem stwierdzić, że również nawilża
włosy – co zauważyłam sama, po nie długim stosowaniu tego balsamu.
Jedyny
minus ( och a miało być tak pięknie;) – to mały otwór, który nic a nic
nie chce się „rozciągnąć” podczas wciśnięcia PRESS. :] – Mimo tej małej
dziurki – jestem na TAK!
Pojemność: 360 ml
Recenzja pochodzi z bloga:
Z tej marki miałam tylko żele pod prysznic ;) Po balsam chętnie sięgnę
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbowałabym ten balsam :)
OdpowiedzUsuń